EN DE

Publikacje

Rewitalizacja jeszcze przed nami

Zapraszamy do lektury wywiadu z prof. Krzysztofem Skalskim na temat rewitalizacji blokowisk. Ukazała się on na łamach Dziennika Polskiego 24 listopada.
Rewitalizacja dopiero przed nami


Mieszkania. Jeśli dopuścimy do degradacji starych osiedli, to na skutek odpływu z nich lepiej sytuowanych mieszkańców, zafundujemy sobie klęskę społeczną.

 

Po 20 latach transformacji trudno dziś znaleźć osiedla mieszkaniowe, na których stałyby jedynie bloki z surowej wielkiej płyty czy kilkudziesięcioletnie budynki pozbawione tynków. Ocieplenia i kolorowe elewacje stały się powszechne. Dzięki nim poprawia się wygląd naszych osiedli. Od wielu lat mówimy o rewitalizacji blokowisk, myląc to pojęcie z termomodernizacją. – Ale termomodernizacja, to zaledwie początek procesu, stadium zalążkowe, z którego właśnie wychodzimy. Rewitalizacja osiedli mieszkaniowych jest sumą przemyślanych i popartych badaniami konkretnych zabiegów, które dopiero są przed nami – twierdzi dr hab. prof. UJ Krzysztof Skalski, architekt i urbanista z Instytutu Spraw Publicznych, wiceprezes Forum Rewitalizacji. - Blokowiska są nie tylko produktem powojennej polityki mieszkaniowej i dziełem konkretnych architektów, ale również zjawiskiem społecznym. Jeśli dopuścimy do ich degradacji, to na skutek odpływu z nich lepiej sytuowanych mieszkańców, zafundujemy sobie klęskę społeczną. Sama termomodernizacja nie wystarczy, aby stare osiedla mieszkaniowe stały się atrakcyjnym i przyjaznym miejscem do życia. Konieczna jest ich rewitalizacja.
 

***
 

Exodus zamożniejszych mieszkańców do domów pod miastem lub do zamkniętych nowych zespołów mieszkaniowych widać gołym okiem. Mieszkanie na blokowisku deprecjonuje sukces życiowy tych, którzy osiągnęli wysoką pozycję zawodową i ponadprzeciętne dochody. Enklawy dobrobytu, jakie stanowią niekiedy mieszkania w starych kamienicach lub nawet na blokowiskach już im nie wystarczają. Nie wolno jednak dopuścić, aby przewagę na starych osiedlach uzyskali mieszkańcy, których cechą charakterystyczną będzą marginalizacja i brak pracy. Degradacja urbanistyczna byłaby wówczas konsekwencją klęski społecznej.

- Co zrobić, aby przywrócić atrakcyjność zamieszkiwania na starym osiedlu? Jak zatrzymać odpływ ludzi pracujących i dobrze zarabiających? Ich ucieczka to dla osiedla stagnacja, pasywność, powiększające się zaległości w płatnościach, dziura w budżecie spółdzielni lub administracji, co oznacza brak działań zaradczych i nakręcanie spirali wykluczenia – dodaje prof. Instytutu Spraw Publicznych UJ. We Francji np. ok. 30 proc. mieszkańców blokowisk nie płaci regularnie czynszów. Zarządy francuskich spółdzielni ratują się funduszami gwarancyjnymi, ale administrowanie zasobami bez wystarczających środków jest trudne, a utrzymanie ich na wysokim, satysfakcjonującym mieszkańców poziomie – niemożliwe. Stąd też- stworzono, funkcjonujący tam od kilku lat, Narodowy Program Rewitalizacji Osiedli Mieszkaniowych, realizowany na kilkuset osiedlach i finansowany w ramach programu rządowego.

- Odnowione osiedla, budynki izolowane termicznie, pomalowane elewacje, wejścia wyposażone w domofony czy wideofony, nie zatrzymają mieszkańców, aspirujących do lepszej jakości życia i pracy – dodaje prof. Skalski. Jego zdaniem, po stadium technicznym, czyli ociepleniu budynków, które pozwala na spore oszczędności energetyczne i finansowe, nastąpi kolejny etap rewitalizacji – przyswajanie przestrzeni, czyli inwestowanie w przestrzeń publiczną, chodniki, ścieżki rowerowe, parkingi, place zabaw, ogrody przy blokach,zieleń... Mieszkaący chcą identyfikować się ze swoim miejscem zamieszkania, być z niego dumnym.

Tak dzieje się na Zachodzie, jednak „rewitalizacja po polsku” nie jest dokładną kalką operacji zastosowanych w Stanach Zjednoczonych, Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Polskie osiedla mieszkaniowe wybudowane przed kilkudziesięciu laty nie powielają dokładnie wzorców zachodnich, choć część zjawisk jest wspólna dla wszystkich blokowisk. W kraju odnotowujemy je z pewnym poślizgiem czasowym.
 

Kiedy w Polsce stawialiśmy jeszcze fabryki domów, Zachód w sposób pokazowy żegnał się z blokowiskami. W 1972 r. wysadzono w powietrze zaledwie 20-letnie wieżowce w Pruit Igoe w Kalifornii. W tym samym roku runęły bloki w St. Louis, za które kilkanaście lat wcześniej ich projektant – Japończyk – otrzymał prestiżową nagrodę w dziedzinie architektury. Dekadę później burzono kilkunastoletnie wieżowce w Lyonie, a potem w wielu innych miastach Francji, Niemiec, Holandii. Robiono to dlatego, że blokowiska zamieniały się w dżungle patologii, przemocy, narkomanii i wszelkiego zła.
 

- To efekt monofunkcyjności, czyli dominującej funkcji mieszkania-sypialni oraz braku innych funkcji miejskich, takich jak handel, usługi, miejsca kultu, miejsca pracy. Ponadto osiedla blokowe na Zachodzie zamieszkują ludzie o podobnym wykształceniu, dochodach, pozycji społecznej. Nie muszą dodawać, że jest to najczęściej pozycja niska i takież dochody – komentuje Krzysztof Skalski. - W Polsce –jak dotychczas - zagrożenie patologiami jest mniejsze i zjawisko społecznej degradacji blokowisk odczuwane w znaczne mniejszym stopniu.

***
 

Rewitalizacja osiedli mieszkaniowych ma na celu również ich humanizację. To znacznie trudniejszy proces, ponieważ dotyczy zapewnienia mieszkańcom pracy, dochodów, wsparcia w kryzysowych sytuacjach, udziału w kulturze, edukacji, co zaowocuje zmianami w mentalności. Choć kraje zachodnie mają znacznie większy problem z blokowiskami, które stały się skupiskiem mniejszości etnicznych i kulturowych, wydaje się, że u nas również nie uda się pominąć pewnych etapów rewitalizacji. Warto przynajmniej wiedzieć o stosowanych rozwiązaniach.
 

- W Europie Zachodniej i Centralnej mówi się o tzw. „pęknięciach urbanistycznych”, które powodują, że taki zespół mieszkaniowy znajduje się po drugiej stronie bariery. Czasami stanowi ją droga, która dzieli, torowisko, teren o nieokreślonym przeznaczeniu. Pęknięcie lub tylko brak łączności z tradycyjną tkanką miejską stygmatyzuje blokowisko. Stąd podejmuje się próby „zszywania miasta”, polegające na częściowym wyburzaniu bloków i budowaniu w ich miejscu miejsc pracy np. w biurach, usługach społecznych oraz domów mieszkalnych dla innych grup społecznych. Różnorodność bowiem jest zdrowa – wyjaśnia prof. Krzysztof Skalski. W polskich blokowiskach mieszkają osoby o różnej kulturze, różnym wykształceniu i różnym statusie materialnym. Być może temu wymieszaniu zawdzięczamy fakt, że na wielkich polskich osiedlach mieszkaniowych jeszcze da się żyć. Ale jak długo?
 

W Polsce w gestii spółdzielni mieszkaniowych znajduje się ponad 3 mln mieszkań. Blokowiska budowały zakłady pracy, gminy i wielkie spółdzielnie mieszkaniowe. Dziś oprócz spółdzielni administrują nimi również miasta i wspólnoty mieszkaniowe. Na wielkich osiedlach mieszka co trzeci Polak. Na razie bloki zostały ocieplone. Przed nami reszta dziaałań.


 

« Powrót